Dzień za
dniem mija niepostrzeżenie. Pracy coraz więcej, czasu coraz mniej. Dopiero
pakowałam swoje życie w walizki, a w rzeczywistości od tamtego momentu minęły
już ponad dwa miesiące. Tyle czasu, a uciekł mi on jak piasek przez palce. Zdołałam
wyłapać jedynie kilka ziarenek, które później powieszę w ramkach nad moim
łóżkiem.
Tu wszystko wydaje się dziać szybciej. Ludzie nie mają czasu by
przystanąć i wziąć oddech. Ciągle gonią za czymś czego nie mają, nie skupiając
uwagi na niczym innym. Starają się osiągnąć nie do końca sprecyzowany cel. To
wszystko spowodowane jest tym, że świat, w którym żyjemy został zdominowany
przez głupotę. Próbując się w nim odnaleźć szukamy sensu życia, ale przecież
poszukiwania musimy zacząć od siebie. Niejednokrotnie, stojąc w kolejce po poranną
kawę, widuję pędzące osoby z telefonem przy uchu, mające nadzieję, że ta krótka
wymiana zdań z bliskimi zastąpi im rozmowę przy śniadaniu. Kończąc ją
zapominają o czym ze sobą rozmawiali i zaczynają codzienny wyścig z czasem,
który z góry skazany jest na porażkę.
Ameryka daje lekcje życia i uczy doceniać to co jest najważniejsze. Jeżeli
się tylko chce, można z tych lekcji wynieść bardzo wiele i tym samym wiele
osiągnąć. Czy mi się uda? Zobaczymy. Jak dotąd starałam się być pilną uczennicą
i mogę pochwalić się pierwszymi sukcesami, ale jak to się mówi: fortuna kołem się toczy. :))